Cześć,
Podejmę malutką polemikę z panem
Adminem: dla mnie powrót do analoga to inny sposób myślenia, inne podejście do fotografii, każdorazowe czujne zastanawianie się nad kadrem, inna plastyka obrazu (koniec końców mały obrazek zwany FF, zdecydowanie jest większy niż moja matryca), uzależnienie efektu od założonego filmu (nie zmienisz ISO w ciągu sekundy, a warunki przecież się zmieniają), nie zmienisz balansu bieli, nie podejrzysz zrobionego zdjęcia więc nie wiesz, co możesz poprawić, jeśli nie zauważyłeś tego w momencie naciśnięcia spustu... (a i tak w momencie naciśnięcia przepaleń nie zauważysz, choć filmy mają większą rozpiętość tonalną od matrycy z której ja korzystam) Liczysz się z tym, że film się skończy, wypstrykasz te 36 klatek i jeśli nie masz kolejnej błony - to nie uda ci się skasować i w to miejsce zapisać innego zdjęcia...
Takie okoliczności zmuszają do innego podejścia, zarówno w stosunku do przygotowania się przed naciśnięciem spustu, jak i tematyki tego, co się uwiecznia na kliszy.
Dzisiaj fotografia analogowa nie musi już odzwierciedlać rzeczywistości, lecz może ją kreować.
Tak samo oczywiście i cyfrowa - ale cyfrowa jest niemal nieograniczona, zaś analog na swoje ramy, których przeskoczyć nie sposób i właśnie praca z tymi ograniczeniami jest wciągająca
jak chodzenie po bagnie . . . i wymagająca - co jest sporym wyzwaniem (finansowym również), i może budzić potrzebę temu wyzwaniu podołania, potrzebę zwycięstwa.
Wydaje mi się też, że zdjęcia realizowane analogowo dla samego twórcy podobają się bardziej

bo wysiłek, jaki wkłada aby zrobić doskonałe zdjęcie jest zdecydowanie większy niż w przypadku cyfraka - więc i radość jest większa.
pozdrawiam,